Z dużą dozą niecierpliwości oczekiwałam na otworzenie Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku. 23 marca nastąpiło oficjalne otwarcie. Odczekałam pierwsze tłumy i miesiąc po otwarciu wybrałam się na zwiedzanie. W dniu dzisiejszym chciałabym podzielić się swoimi przemyśleniami i odczuciami na temat tego co zobaczyłam. Jednocześnie zachęcam wszystkich do odwiedzenia muzeum i wyrobienia sobie swojego zdania odnośnie wystaw.Tym czasem zapraszam na moja relację.
Oczekiwania
Muzeum było tworzone od 2008 r., specjalnie dla tej instytucji postawiono nowoczesny budynek i przez te wszystkie lata zbierano eksponaty i tworzono modele. W związku z tym spodziewałam się naprawdę wielu unikalnych eksponatów, których nie zobaczę nigdzie indziej. Muzeum na swojej stronie zaznacza, że celem muzeum jest pokazanie wojny z punktu widzenia jednostki. Tłem ma być wielka polityka i działania militarne. Założyłam, że z muzeum wyjdę przytłoczona narracją, a pozytywny humor nie wróci do dnia następnego.

Co dostałam?
Jeśli chodzi o samą architekturę budynku to no cóż… skojarzył mi się z tetrisem. Takie wystające z ziemi klocki. Z II Wojną Światową w żaden sposób mi się nie skojarzył. Nie wiem, chyba po prostu nie przepadam za nowoczesną architekturą miejską i modą na proste kształty. Za to w środku było troszkę lepiej (mimo, że zachowano taki trochę klockowo – terisowy wystrój), betonowe wykończenie nadało klimat surowego, zimnego wnętrza. Takie nawiązanie do betonu zburzonych miast? Bunkrów? Bardzo ciekawe zestawienie.
Muzeum stworzono z rozmachem. Jeden dzień nie wystarczy, aby na spokojnie obejrzeć cały kompleks. Przeczytanie i zapoznanie się ze wszystkimi informacji zajęłoby przynajmniej tydzień. Bardzo dużo wszystkiego. I z tym wszystkim mam problem. Było tego tak dużo, że po kilku salach nie miałam siły czytać dalej. Przechodziłam przez kolejne sale i już tylko patrzyłam. Nie mam tu na myśli przeciążenia trudnym tematem, ale po prostu dużą ilością informacji. W większości sal panował również półmrok i to też bardzo mnie wymęczyło. Sal również nie przygotowano dla większej ilości odwiedzających, więc było dość tłoczno nie sprzyjało to aktywnemu eksplorowaniu zbiorów. W związku z tym, ciężko wypowiedzieć się na temat samych zbiorów.
Z samym podejściem do tematu również miałam lekki dysonans. Chciano przedstawić wojnę z punktu widzenia cywila i pojedynczego żołnierza. Ja, jednak wszystko odebrałam na odwrót. Brakowało mi styczności z historiami pojedynczych osób (albo po długim wstępie nie miałam siły zaangażować się w odkrywanie eksponatów).
Oczekiwałam, że wystawy mnie przytłoczą i będę w stanie depresyjnym po odwiedzeniu takiego miejsca. Okazało się inaczej. Tu wszystko było tak zaprezentowane, że z ochotą wyjmowałam telefon i robiłam zdjęcia. Ludzie nie mieli też problemów z jedzeniem kanapek. Nie do pomyślenia było by to chociażby w Muzeum Ofiar Ludobójstwa w Wilnie. Było efekciarsko i cóż muszę to powiedzieć, tak jakby komercyjnie. Tutaj muszę przytoczyć cytat, który dokładnie opisuje moje przemyślenia na temat tej wizyty:
„Ewolucja muzeum zaszła daleko w kierunku tworzenia atmosfery rozpraszające j uwagę. Kiedyś będące miejscem konserwacji i przechowywania dawnej sztuki, muzeum stało się olbrzymią instytucją oświatową, a wystawianie sztuki stanowi tylko jedną z jej funkcji. Podstawową funkcją jest rozrywka i edukacja, zmieszane w rożnych proporcjach, oraz marketing przeżyć, gustów, symulakrów.”
„Susan Sontag – „Widoku cudzego cierpienia”
Słowo na koniec
Nie można oczywiście umniejszać znaczenia innych funkcji muzeum takich jak edukacja. Jest ona w dzisiejszych czasach bardzo ważna, biorąc pod uwagę to, że tych co pamiętają niestety jest coraz mniej. Muzeum było pełne efektownych elementów, takich jak atrapa samolotu nad głowami zwiedzających czy czołg. Wszystko to sprawiło, że robiłam wow! Takie WOW, jak w Disneylandzie. Takie przykre wow. Efekciarski styl stłumił przemyślenia. Zniknęły przygnębiające uczucia, które mimo wszystko uważam za istotne w takim miejscu. Nie lubię się smucić, ale czasami to uczucie jest jedynym, które powinno się odczuwać.
Mimo wszystko, uważam że każdy powinien odwiedzić to muzeum i samemu przeżyć spotkanie z tą historią. Ja sama na koniec powiem, że wybieram się tam jeszcze raz i mam nadzieje, że tym raz mój odbiór będzie trochę inny. Co Wy myślicie o Muzeum II Wojny Światowej czy zrobiło na Was wrażenie? Napiszcie w komentarzu.